28.05.2014

ROZDZIAŁ 2

Razem z Lilly wyszliśmy znów na dwór. Tym razem nikt nie zwracał na mnie uwagi. Może dlatego, że moje ubranie stało się brudne od ziemi na której leżałem. Czułem na twarzy zaschniętą krew. Za pewne oni nie wiedzą co to lusterko, więc raczej nie zobaczę jak wyglądam, a może to i lepiej? Przechodziliśmy obok ludzi. Wszyscy byli młodzi. Chodzili w ciemnych ubraniach. Wszyscy mieli ubrania odsłaniające ramiona, a na niektórych ujrzałem tatuaże. Aż poczułem dreszcze. Jak można się tak oszpecić. Obleśne wzory z jakimiś potworami lub napisami jak DEATH IS MY BFF,  I AM WILD AND MORE WILD. Uważałem to za przejaw jakieś choroby umysłowej. Lilly chyba nie miała tatuażu, a przynajmniej nie tam gdzie można by go zobaczyć. Mimo iż odsłoniętego ciała miała więc od zakrytego, to nikt przecież nie wie, jaki pod jej ubraniem może być znak. Znów przeszliśmy obok rudej dziewczyny i jej chłopaka. Starałem się na nich nie patrzeć. Nie chciałbym być po raz drugi świadkiem jak się całują.
-Pobrali się.- oznajmiła Lilly. Skrzywiłem się. To jest obleśne, oczywiście nie chodzi mi o ślub, tylko o nich. Ona jest jeszcze zbyt młoda by wychodzić za mąż, ale za pewne tu panują inne zasady, których nie mam ochoty poznawać. Po chwili stanęliśmy przed bardzo długim domkiem. Był zrobiony z przeróżnego materiału, jedna strona wykonana była z desek, a druga z cegieł. Dach był łatany z milion razy. Wszędzie do okoła rosły drzewa. Za pewne to wszystko mieściło się w lesie. -Tu śpimy. Znajdź sobie jakieś wolne miejsce. Przyniosę Ci koc.- rzekła Lilly. Nie byłem zachwycony tym pomysłem, ale musiałem współpracować, inaczej nigdy nie ukończę tej symulacji. Wszedłem do środka za dziewczyną. Przez chwilę śledziłem jej ruchy, ale w końcu się opamiętałem. Lilly wskazała mi wolne miejsce w kącie. Wszędzie leżały jakieś materace, śpiwory i koce. Przyniesiono mi brązowy koc, który złożyłem i położyłem na wyznaczonym miejscu. Dostałem też ubranie, które nie przyjąłem tak entuzjastycznie. Nie chciałem rozstawać się z moim. Niestety musiałem współpracować. Założyłem brązową bluzkę z długim rękawem i trzema guziczkami przy kołnierzyku. Te ubranie było za duże więc podciągnąłem sobie rękawy do łokci. Musiałem ubrać się też w ciemne spodnie. Nie miałem pojęcia jaki to kolor, czy ciemno zielony, czy ciemno brązowy, a może czarny? Jednak najgorsze były buty. Szare sznurowane obuwie sięgające mi znacznie powyżej kostki. Język był lekko zdeformowany. Z początku nie mogłem chodzić, bo buty były za ciężkie i bolały mnie nogi. Po chwili przyszła do mnie Lilly. Przemierzyła mnie wzrokiem.
-Dobrze wyglądasz.- powiedziała. Nie odebrałem to jako komplementu. Gdybym nie musiał to w życiu bym tego nie założył. Dziewczyna podeszła do mnie. W ręku trzymała coś białego.- schyl się trochę.- powiedziała. Prawda, że był trochę od niej wyższy, ale po jaką cholerę mam się schylać? Co ona chcę. Nie ruszałem się. Lilly złapała mnie jedną ręką za włosy i szarpnęła mną do dołu. Nasze twarze znalazły się na tej samej wysokości. Po chwili poczułem chłód na skroni. Dziewczyna wycierała mi zaschniętą krew mokrą szmatką. Cały czas trzymała mnie za włosy, a to trochę bolało. Ona miała sporo siły. Zerknąłem na jej ręcę. Ramiona miała chudziutkie, a łokcie tak samo jak kolana poobdzierane, jednak widoczne były mięśnie. Z pewnością mogła się pochwalić pokaźnym bicepsem. Wolałem nie przekonywać się co do siły innych. Już raz oberwałem, to powinno wystarczyć. W końcu skończyła. Puściła mnie, a ja wyprostowałem się. Czułem osłabione cebulki moich włosów w miejscu gdzie mnie trzymała. Pomasowałem się po głowie. Na szmatce był ciemno czerwony ślad od krwi- od mojej krwi. Egzaminatorzy przeszli samych siebie z tą rzeczywistością.
Powoli robiło się coraz ciemniej. Ludzie schodzili się do tego wielkiego domku i siadali na materacach i kocach. Niestety obok mnie siedzieli nowo pobrani. Próbowałem na nich nie zwracać uwagi, ale niestety nie dało się. Obściskiwali się i całowali. Myślałem, że zaraz zwariuję. Po chwili podeszła do mnie Lilly. Usiadła na przeciw mnie. Jej sukienka niebezpiecznie się podwinęła. Próbowałem skupić się na jej twarzy.
-Nie wytrzymam tu.- rzekłem zerkając na rudowłosą i jej męża. Lilly uśmiechnęła się.
-Tu wcale nie jest tak źle.- odparła masując się po nogach. Mimo iż było ciemno widziałem jej siniaki. Czy zrobił jej to Drew? Dlaczego tak broni tego miejsca?
-Jak długo tu zostanę?- spytałem. Lilly zmarszczyła brwi, jakby nie rozumiała pytania.-No, kiedy skończy się symulacja.- dodałem.
-Jaka sy...-urwała w połowie słowa.-Symulacja skończy się gdy staniesz jednym z nas.- rzekła.
-co?!- mam zostać dzikusem?
-To znaczy, musisz poznać nas i zrozumieć jak żyjemy.- zaczęła tłumaczyć. Westchnąłem.
-Mówi się trudno.- odparłem.-Chcę już wrócić do domu.-dodałem kładąc się koncie. Po chwili poczułem jak Lilly kładzie się obok mnie. Próbowałem nie myśleć o niej jak o dziewczynie. Milion osób śpi obok siebie, jest tu mało miejsca i tyle. Dziewczyna westchnęła i przykryła się połową mojego koca. Wolałbym nie dzielić go z nikim. Jedyny plus był taki, że nie leżałem obok rudowłosej i jej męża. Tego bym chyba nie zniósł.
Słyszałem równe oddechy ludzi i bzyczenie komarów i innego robactwa. Było mi nie wygodnie, bo leżałem na podłodze. W końcu udało mi się usnąć.
Obudziłem się rankiem. Spostrzegłem, że leżę przodem do Lilly i trzymam ją na nogę. Szybko zabrałem rękę. Na szczęście dziewczyna się nie obudziła. Przykryłem ją bardziej kocem, w który od razu się wtuliła, sam usiadłem przy koncie. Obserwowałem śpiących ludzi. Większości już nie było. Pewnie już wstali. Rudowłosa dziewczyna wtulona była w swojego męża. On obejmował ją w pasie. Miałem nadzieję, że nikt nie widział jak trzymałem Lilly za nogę, w końcu byliśmy przykryci kocem.
Nagle do sali wszedł Drew a z nim kilku typków w tym Leon. Po chwili w sali rozległ się dźwięk dzwonka, tak drażniący, że aż zatkałem uszy. Wszyscy natychmiast się obudzili. Cieszyłem się, że już nie spałem, bo nie chciałbym takiej pobudki. Lilly usiadła, założyła buty i poprawiła sobie sukienkę. Po chwili każdy był już na nogach. Też wstałem by nie wyróżniać się z tłumu. Rudowłosa dziewczyna i jej mąż trzymali się za ręcę. Lilly odwróciła się w moją stronę rozplatając sobie warkocz. Przeczesała sobie ręką włosy.
-Jak się spało?- spytała.
-Strasznie- odparłem. Było niewygodnie, nie miałem połowy koca i trzymałem ją za nogę! Po chwili ludzie zaczęli wychodzić z domku. Lilly pociągnęła mnie za rękaw bym też poszedł. Na dworze wiał chłodny wiaterek. Słońce było jeszcze pomarańczowe. -Która godzina?- spytałem rozcierając ręcę. Dziwiłem się tym wszystkim ludziom, dziewczyny nosiły krótkie sukienki, na cienkie ramiączka, lub jak Lilly bez ramiączek, natomiast chłopaki ubrani byli w cienkie koszulki. Jako jedyny miałem długi rękaw.
-Pewnie około 5.00-odparła dziewczyna. Weszliśmy w las. Tu było chłodniej niż na otwartej przestrzeni. Cały drżałem. Lilly biegła obok mnie. Na jej ciele nie widziałem gęsiej skórki. Niewygodnie mi się biegło przez ciężkie buty. Wlokłem się z tyłu. Po chwili ciągnąłem się za resztą kilkanaście metrów. Lilly zatrzymała się i poczekała aż do niej dojdę. Zmęczyłem się tym biegiem.
-Gdzie idziemy?- zapytałem. Cały byłem zdyszany.
-Zawsze rano ćwiczymy.-to stąd u niej takie mięśnie. Zapomniałem na chwilę, że to wszystko to symulacja. Pewnie podczas ćwiczeń opuszczę to wredne miejsce.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Drzewa tu nie rosły. Wszędzie porozstawiane były jakieś tarcze, metalowe rury, sznury zwisały z drzew. Ogólnie każdy był czymś zajęty.
-Lill, po co z nim łazisz? Tracisz tylko- usłyszałem głos Drewa. Wzdrygnąłem się.
-Ktoś musi- odparła dziewczyna. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem. Podszedł do mnie i chwycił mnie mocno za rękę. Zabolało. Z pewnością w normalnym świecie miałbym sińca.
-Jaki chuderlak. - zaśmiał się Drew. Zezłościłem się. Już chciałem powiedzieć mu, że jestem od niego wyższy rasowo, a on jest tylko dzikusem i nic więcej, ale powstrzymałem się. -Jeśli ma zostać musi dużo trenować, może kiedyś dorówna tobie Lill.- dodał.
-Niedługo ty będziesz mógł się z nim zmierzyć.- odparła Lilly. Drew zaśmiał się.
-Trzymam Cię za słowo Lill.-odchodząc uderzył mnie w ramię. To też zabolało. Spojrzałem na dziewczynę nie wiedząc zbytnio o co chodzi. Czy ona sugeruje, że będę bić się z Drewem? To nie humanitarne! A jeśli dzięki temu wyjdę z symulacji? Westchnąłem. Nie rozmawialiśmy na ten temat. Lilly pokazała mi jak się rzuca nożem. Musiałem strzelać do tarczy. Niestety więcej razy nie trafiałem, a jak już to nóż odbijał się od tarczy. Denerwowało to mnie. Wszystkim noże wbijały się po rękojeść, a u mnie czasem może czubek drasnął tarczę. Po mojej lewicy rzucała Ruda dziewczyna. Dowiedziałem się, że nazywa się Miriam. Dawała mi kilka wskazówek, których nie koniecznie rozumiałem. Jej mąż przyszedł na chwilę i rzucił nożem tak, że przebił tarczę na wylot. Oczywiście potem on i Miriam się pocałowali.
Próbowałem się skupić na moim zadaniu. Bolały już mnie ręce. Ćwiczyłem tak od kilku godzin. Słońce świeciło mocno nad moją głową. Było mi gorąco. Cały się lepiłem od potu- nieprzyjemna rzecz. Zawsze dbałem o swój wygląd, ale nie tym razem. Wolałem nawet nie wiedzieć jak koszmarnie wyglądam. Włosy mi się posklejały i były nieprzyjemne w dotyku. Po chwili podeszła do mnie Lilly. Położyła mi rękę na ramieniu i odciągnęła lekko od tarcz.
-Chodź odpocząć- powiedziała. Tym razem się z nią zgodziłem. Dziewczyna prowadziła mnie w głąb lasu. Im dalej szliśmy tym robiło się chłodniej. W końcu dotarliśmy do strumyka. Bez zastanowienia Kucnąłem i napiłem się wody. Była zimna. Obmyłem sobie twarz. Lilly usiadła na zwalonym drzewie. Byłem bardzo spragniony i jednocześnie głodny. Piłem tak długo puki mój żołądek się trochę nie napełnił. Gdy skończyłem usiadłem obok Lilly, tyle, że oparłem się plecami o drzewo na którym ona siedziała.
-Po co to wszystko?- zapytałem. -Czy prawdziwe dzikusy też tak robią?- zapytałem. Dziewczyna przez chwilę nic nie mówiła.
-Tak- odparła po chwili. Zaczęła skubać sobie nitkę wystające jej z sukienki.
-Dlaczego? To wygląda jak szkolenie do wojska lub gorzej- powiedziałem. Nie patrzyłem na Lilly tylko na strumyk.
-Musimy być silni by przeżyć. Powinniśmy znać się na obronie, by nas nie skrzywdzono.- odpowiedziała.-Czy czujecie się lepsi od innych?- zapytała po chwili Lilly. Nie spodziewałem się pytań od jej strony.
-Jesteśmy lepsi od innych. - odparłem bez zastanowienia. Czy tymi słowami mogłem urazić dziewczynę? A jak rzuci się na mnie jak Drew? Nie, to tylko symulacja, nie odczuwa ona takich emocji jak ludzie.
-Powinniśmy wracać- odezwała się nagle Lilly. Nie chciałem opuszczać tego miejsca, ale zostać sam nie mogłem. Nie potrafiłbym wrócić. Dźwignąłem się z ziemi i ruszyłem za dziewczyną.
Podczas treningu Lilly dawała mi niezły wycisk. Pokazywała mi różne ciosy. Sądzę, że specjalnie mocno mnie biła, by odpłacić się za to co powiedziałem. Już zapomniałem liczyć ile razy przywitałem się z glebą. Bolało mnie każde miejsce w które oberwałem. Twarz miałem umorusaną w ziemi. Chciałem przerwę, ale tym razem dziewczyna nie była taka przyjazna. Po kilku godzinach usiadłem na ziemi. Byłem wyczerpany. Lilly nie była usatysfakcjonowana tym, że robię sobie przerwę. Podeszła do mnie i Przewaliła mnie. Chciałem się podnieść, ale ona mnie unieruchomiła. Jej kolano gniotło moje udo, a rękami przyszpiliła mnie do ziemi. Mocno ściskała moje nadgarstki, aż poczułem, że drętwieją mi dłonie.
-Jeszcze nie skończyliśmy- powiedziała przyciskając mnie mocniej do ziemi. Nie miałem siły by ją z siebie zwalić. Lilly zaśmiała się widząc, jak próbuje się podnieść.-Jesteś za słaby Alexie.- rzekła.
-Lill, zejdź z niego- usłyszałem znajomy głos. Niestety nie widziałem, kto to mówił. Poczułem, że dziewczyna ze mnie schodzi. Wstała i poprawiła sobie sukienkę. Podniosłem się z ziemi. -Alex chodź ze mną- dopiero teraz zobaczyłem, że to Leon przyszedł. Ruszyłem za nim.-Przepraszam za siostrę. Lubi się trochę rządzić- powiedział. Nie wiedziałem, że są rodzeństwem.
-Myślałem, że twoja siostra jest fajniejsza. -odparłem masując sobie nadgarstki. Leon zaśmiał się.
-Kiedyś może i była fajniejsza, ale musiała w końcu dorosnąć- odparł chłopak. Milczeliśmy. Ta symulacja jest trochę głupia, po co te dzikusy opowiadają mi wszystko o sobie, jakby to działo się na prawdę. Szliśmy przez las. Oczywiście nie wiedziałem, gdzie Leon nas prowadzi. Może by się go spytać?
-Leon...- zacząłem. Czułem się nie komfortowo zaczynając rozmowę z kimś gorszym ode mnie.-Gdzie idziemy?- zapytałem. Chłopak spojrzał na mnie.
-Powinieneś odpocząć, ale zdała od Lilly. -zaśmiał się.-Ona potrafi wymęczyć człowieka.- dodał. Akurat z tym mogłem się zgodzić. Jutro będę mieć potężne zakwasy. Ciekawi mnie czy Lilly też w nocy się obok mnie położy. Chyba przestała mnie rak bardzo lubić, o ile wcześniej mnie lubiła. W końcu dotarliśmy do miejsca gdzie byłem na początku. Na przeciw nas stał długi budynek gdzie wszyscy spali. Teraz nikogo nie widziałem. Było cicho. Rozejrzałem się do okoła. Ani żywej duszy. Tylko ja i Leon.
-Pomyślałem, że chciałbyś się umyć i przebrać, jesteś cały w piachu.- rzekł. Oczywiście, że chciałbym się umyć i przebrać. Źle się czułem chodząc brudny. Leon pokazał mi gdzie trzymają ciuchy. Okazało się, że oni zakładają pierwszą lepszą rzecz. Nie ma podziału. Wszystko jest wspólne. Rzecz jasna, dzieli się to na dla chłopców i dla dziewczyn. Wybrałem sobie jak najjaśniejsze ubrania, których było mało. Jasno brązowa bluzka z długim rękawem i ciemniejsze spodnie. Niestety buty musiałem nosić te same. Łazienka nie była za fajna. Był to osobny mały budyneczek wyłożony kafelkami- każdym innym. Przy suficie biegły rury z których lała się woda. Przy jednej ze ścian był tak jakby basem z lodowatą wodą. Mydła też nie należały do najlepszych. Strasznie po nich piekła mnie skóra. Nigdy tak szybko nie opuściłem łazienki. Nie dało się wytrzymać w tak zimnej wodzie. Gdy wyszedłem dowiedziałem się od Leona, że łazienka jest wspólna. Powiedział mi żebym się nie zdziwił jakbym zobaczył i dziewczyny i chłopaki wychodzących z niej razem. To niehumanitarne! Nie wiem co jest gorsze- patrzeć na dziewczynę jak się myje, czy żeby dziewczyna patrzyła jak ty się myjesz. Na szczęście zostałem potraktowany lepiej i mogłem w spokoju się wykąpać. Później Leon zaprowadził mnie do miejsca gdzie jedzą. Dał mi trochę czerstwego chleba i wody. Zjadłem, ale tylko dlatego, że byłem bardzo głodny. Dziwiłem się, że nikt jeszcze nie przychodzi.
Siedzieliśmy z Leonem przy długim domku. Po chwili usłyszałem, że ludzie się zbliżają. Miejsce zaczęło tętnić życiem. Zobaczyłem Lilly. Gdy przechodziła obok nas zauważyłem, że mięśnie w nogach i rękach ma nabrzmiałe. Cieszyłem się, że nie zostałem dłużej na treningu. Z pewnością nie doszedł bym do domu ze męczenia. Ludzie zaczęli wchodził do łazienki. Lilly także weszła. Kilka osób zostało. Jacyś kolesie podeszli do Leona i zaczęli z nim rozmawiać. Przeczesałem sobie ręką włosy. Były jeszcze trochę wilgotne i potargane. Niedługo to dredy mi się same zrobią. Po chwili Lilly wyszła z łazienki wraz z kilkoma osobami, których nie kojarzyłem. Dziewczyna była cała mokre. Nosiła inną sukienkę, trochę dłuższą, ale bardziej obcisłą. Nadal nie miała ramiączek. Jej włosy były teraz bardzo czarne. Stanęła na chwilę i wycisnęła sobie z nich wodę. Podeszła do mnie.
-Nie myśl, że zawsze będziesz tak ulgowo traktowany- powiedziała siadając obok mnie. Na jej nogach pojawiły się nowe sińce. Czyżby się z kimś biła jak sobie poszedłem?
-Skąd te siniaki?- zapytałem. Nie miałem pojęcia dlaczego zadałem takie pytanie.
-Nie miałeś nigdy siniaka? To normalne, że czasem się stłucze lub poobijam.- odparła. Od kiedy powiedziałem jej, że royals są lepsi od dzikusów, Lilly traktuje mnie gorzej. Chyba miała mi pomagać, będę musiał się zmierzyć Drewem, a w takim tempie to ona wykończy mnie pierwsza.
Zbliżała się noc. Wszyscy poszliśmy do długiego domku. Wcisnąłem się w kąt i owinąłem się kocem. Nie spodziewałem się tego, ale Lilly przyszła i położyła się obok mnie. Może to było jej miejsce? Leżeliśmy na plecach obok siebie.

9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko wstawiłaś rozdział drugi, co mnie oczywiście bardzo cieszy, bo nie mogłam się doczekać~ Coś mam wrażenie, że Lilly w końcu stanie się bardzo ważna dla chłopaka, ale to tylko moje przypuszczenia ^^ Jestem ciekawa jak to się potoczy dalej i jak wyjdzie walka z Drewem.
    A, i "zapewne" piszemy razem :3 Powodzenia w pisaniu, weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!
    Lily ... Jest mega, uwielbiam ją i mam wrażenie, że staje się na maxa ważna dla swojego chłopaka ! Oby nic im nie przeszkodziło w drodze do szczęścia... Oby na ich korzyść skończyła się walka z Drewem :).
    Pisz szybko kolejny rozdział! Buziaczki i weny ;*
    Zapraszam na nowy rozdział na moim blogu ;)
    http://put-forehead-world.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że Ci się spodoba i, że wyrazisz swoją opinię w komentarzu :)
    Do poczytania! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo! ;) Co do błędów to postanawiam się poprawić. Wiem, że robię ich masę... postaram się żeby w następnym nie było ich wcale (lub przynajmniej było ich mniej) Miło by było mieć redaktorkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak obiecałam, weszłam na Twojego bloga. Ale mam pewien problem. Zawsze czytam rozdziały na komórce, a u Ciebie jest to tak, że wersja na telefon ma czarne tło i czarną czvionkę. Będę wdzięczna jak coś z tym zrobisz:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział! Podoba mi się, że Twoja powieść jest oryginalna i cholernie ciekawa :D Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)

    PS Dodałam cię do polecanych na moim blogu
    http://dotavit-obdarzona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. SUUUUUUPER :)

    Lecę dalej^^

    Nicol <3
    http://harrykochakotki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Super
    Lily na pewno będzie ważna dla Alexa. Było kilka literówek np. "rak" i "zdała"

    OdpowiedzUsuń