Długo nas nie było, chyba nawet za długo. Nie miałem pojęcia co Jean robiła przez ten czas. W końcu doszliśmy na miejsce. Lilly zeskoczyła mi z pleców, a ja pobiegłem zobaczyć co z Jean. Po cichu wszedłem do długiego domku. Dziewczyna siedziała w moim koncie opatulona kocem. Miała zamknięte oczy. Podszedłem do niej. Ukucnąłem przed nią i delikatnie szarpnąłem ją za ramię. Jean otworzyła oczy. Spojrzała na mnie, w jej oczach widziałem strach, dopiero po chwili mnie poznała.
-Alexander...- powiedziała po cichu. Nagle uderzyła mnie z całej siły w twarz. Po jej policzkach spłynęły łzy.
-Co robisz?!- złapałem ją za rękę, gdy próbowała uderzyć mnie ponownie. Przycisnąłem ją do siebie i objąłem ramieniem by mi się nie wyrwała. Czułem bicie jej serca i krople łez spływające mi na koszulkę. -Co się stało?- zapytałem łagodnie. Wolną ręką pogładziłem ją po głowie.
-Ja nie wiem dlaczego Cię uderzyłam- rzekła Jean. Chwyciła mnie mocno za koszulkę. Cała drżała.
-To nic- odparłem. Siedzieliśmy przez chwile w ciszy. Nigdy nie byliśmy tak blisko siebie, a teraz, gdy nie jesteśmy już razem siedzimy tak jakby w swoich objęciach. po chwili Jean odsunęła się trochę. Spojrzałem na nią, dziewczyna miała spuszczony wzrok. Odgarnęła sobie włosy za ucho. Na jej policzku widniał ślad od uderzenia. Złapałem ją delikatnie za podbródek i przyjrzałem się dokładnie.
-Kto Ci to zrobił?- spytałem. Próbowałem zachować spokój. Jean znów się rozpłakała.
-Jakiś chłopak z blizną na twarzy- odparła. Przytuliłem ją mocno. Pierwszego dnia też zostałem pobity przez Drewa.
-Nie zrobi już Ci więcej krzywdy.- powiedziałem. Jean odsunęła się trochę. Otarła z policzków łzy i spojrzała na mnie. Po chwili poczułem jej usta na swoich. Odsunąłem się od niej. -Jean, co ty robisz?- spytałem zdziwiony. -Przecież nie jesteśmy już razem.-zauważyłem. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.
-I co z tego?- odparła. -Alex, to tylko pocałunek nic więcej- powiedziała. Nie byłem tego pewien.- Bez zobowiązań- dodała. Położyła ręce na moich ramionach i Przysunęła twarz do mojej. Zatrzymała się kilka centymetrów ode mnie. Mówi się trudno. Ująłem jej twarz i już chciałem ją pocałować gdy do domku weszła Lilly. Puściłem twarz Jean.
-Kto to?- zapytała Jean. Westchnąłem cicho.
-Jestem dziewczyną, która lubi siadać sobie na Alexie.- odparła opierając się o ścianę. Jean spojrzała na mnie nie pewnie.
-Jej chodzi o treningi, kiedy walczymy ze sobą. Wygrywa ze mną często. - sprostowałem to.
-Ostatnio to ty wygrałeś. - zauważyła Lilly. -Radzę Ci się przebrać- zwróciła się do Jean-Chyba, że wolisz rzucać się w oczy.- dodała i rzuciła w jej stronę jakąś czarną sukienkę, a z boku postawiła buty. Lilly wyszła. Spojrzałem na Jean i wstałem. Odwróciłem się i wyszedłem. Na dworze podszedłem do Lill. -Zostawić Cię na chwilę i już szalejesz- powiedziała.
-Nic się nie stało- odparłem.
-No bo weszłam.- zauważyła. Westchnąłem.
-Kiedyś też mnie pocałowałaś- rzekłem. Lilly zaśmiała się.
-To co innego. -odparła-Tylko demonstrowałam Ci rzeczywistość. -dodała.
-No chyba masz rację.- powiedziałem.- gdyby Ci na mnie zależało to nie całowała byś mnie tak mocno. Usta mnie potem bolały- Lilly zaśmiała się.
-Miękki jesteś.
-Byłem- poprawiłem. Dziewczyna uniosła brew do góry.
-Mam sprawdzić?- spytała.
-No to może nie.- odparłem. Po chwili Jean wyszła z domku. Szła niepewnie. Nie dziwiłem jej się.-Specjalnie dałaś jej taką sukienkę- powiedziałem do Lilly.
-Ty lubisz krótkie sukienki, więc proszę bardzo.- odparła uśmiechając się. Szturchnąłem ją w bok i Podeszłem do Jean.
-Trochę dziwnie się czuję - powiedziała patrząc na mnie.
-Przyzwyczaisz się.- odparłem.
Udało mi się znaleźć jakąś kurtkę dla Jean. Dziewczyna nie była zachwycona tym, że musi chodzić w sukience bez ramiączków, więc ucieszyła się z kurtki, która była trochę za duża. Była dłuższa od jej sukienki.
Jean wszystkiego się bała. Chodziła za mną. Nie chciała by ktoś na nią patrzył. Zbliżała się pora snu. Wszyscy udali się do dużego domu. Niestety nie było wolnego miejsca obok mnie, więc Jean musiała spać dalej. Uspokoiłem ją i przekonałem, że nic jej nie grozi, a obok niej będzie spać Leon. Dziewczyna dostała koc, od razu się nim przykryła. Widziałem jak rozmawia z Leonem, byli zbyt daleko bym mógł ich usłyszeć.
-Nie przejmuj się tak- powiedziała Lilly siadając obok mnie. Westchnąłem.
-Lill, ona tu sobie nie poradzi. Jest zbyt wrażliwa i delikatna. - odparłem.
-Każdy jakoś zaczynał. Myślisz, że wszyscy byli twardzi? - powiedziała dziewczyna. W sumie to miała racje. Sam nie byłem lepszy na początku. - Chodźmy już spać- dodała Lilly i położyła się. Zrobiłem to samo. Światła zaczynały powoli gasnąć. W końcu nastała ciemność.
Obudził mnie głośny dzwonek. Wstałem natychmiast. Lilly też się podniosła jak pozostali. Widziałem zdezorientowaną Jean i Leona, który coś jej tłumaczył. Wyjrzałem za okno. Padał deszcz i było zimno. Przy drzwiach stał Drew. Jean złapała mocno rękę Leona. Za pewne bała się.
-Co tak stoicie?!- krzyknął chłopak z blizną na twarzy.-Wychodzimy!- dodał i otworzył drzwi. Ludzie zaczęli wychodzić. Leon ciągnął za sobą dziewczynę, która stawiała opór, po chwili wziął ją na ręce i niósł. Ja i Lilly wyszliśmy ostatni. Po chwili cali byliśmy mokrzy.
-To przesada.- powiedziałem. Ćwiczyłem już w deszczu, ale nie w takiej ulewie. -Mówiłaś mi, że podczas niesprzyjających warunków zostajemy i nie idziemy na trening.-dodałem.
-Bo to prawda. Nie wiem czemu Drew się uparł. Może sądzi, że pogoda się poprawi. - odparła Lilly. Tym razem nie biegliśmy przez las, bo było zbyt ślisko. Przewróciłem się parę razy i cały byłem w błocie, które po chwili zmył ze mnie deszcz. Doszliśmy w końcu. Deszcz nie przestawał padać. Zaczęliśmy trening. Jean siedziała z boku pod drzewem. Nagle zobaczyłem, że podchodzi do niej Drew. Podbiegłem do nich.
-A ty?!- spytał chłopak.- Nie będziesz tu siedzieć!- dodał, złapał ją za ramiona i podniósł do góry. -Walcz ze mną.- polecił. Dziewczyna była blada jak trup. Wiedziałem, że się bała.
-Drew, daj jej spokój. Ona nie potrafi się bić- powiedziałem. Chłopak spojrzał na mnie. Po chwili podszedł Leon.
-Drew, zajmę się tym, by ćwiczyła- powiedział chłopak i pociągnął Jean za rękaw. Ulżyło mi. Już chciałem się odwrócić.
-W takim razie ty się ze mną bij. - polecił chłopak. Nie chciałem się z nim bić nie teraz. Nagle leżałem na ziemi. Deszcz padał mi na twarz i nie widziałem wszystkiego.
-Wybacz, ale teraz ja się , nim biję.- usłyszałem głos Lilly. Ulżyło mi. Po chwili Dziewczyna ze mnie zeszła i pomogła mi wstać.
-Dzięki- powiedziałem.
-Nie ma za co- odparła.
Deszcz cały czas padał. Byliśmy przemoknięci do suchej nitki. Nie czułem już rąk i nóg. Martwiłem się o Jean. Nie powinna walczyć w taką pogodę. W ogóle nie powinna walczyć. To nie dla niej. Widziałem jak nie radzi sobie z prostymi ćwiczeniami. Po jej policzkach spływały łzy. W końcu skończyliśmy. Leon wziął Jean na ręce, bo dziewczyna nie miała już siły. Deszcz przestał już padać. Wszędzie było mokro i ślisko. Szedłem z tyłu z Lilly. Byłem zły na Drewa. Miałem ochotę mu dokopać. Nie obchodziło mnie już to, że chłopak jest ode mnie silniejszy i lepiej się zna na walce. Chciałem zakończyć z tym wszystkim. Niestety nie miałem tyle odwagi. Gdy dotarliśmy na miejsce Leon zaniósł Jean do domku. Dziewczyna nie była zadowolona z tego, że łazienka jest wspólna. Udało mi się z Leonem załatwić, by dziewczyna mogła się wykąpać w spokoju. Staliśmy na straży przed łazienką i czekaliśmy na Jean.
-Dzięki, że mi pomagasz- powiedziałem-Że pomagasz Jean- dodałem. Leon uśmiechnął się.
-Przyjaźnimy się przecież. Widzę, że zależy Ci na jej bezpieczeństwie.- odparł. Westchnąłem.
-Ona się tu nie nadaje.- rzekłem. Chłopak kiwnął głową.
-Każdy na początku tak twierdzi. Ludzie tu się zmieniają i sam jesteś tego przykładem- odparł Leon. Miał rację. Bardzo się zmieniłem od tamtego czasu. Nauczyłem się wielu rzeczy, ale czy Jean da sobie radę? Westchnąłem. Po chwili dziewczyna wyszła z łazienki. Wybrała sobie nową sukienkę, bardzo długą, sięgającej jej kostek. Założyła też kurtkę, którą dałem jej wcześniej by zasłoniły jej ramiona. Poszliśmy do długiego domku. Lilly czekała na mnie w naszym kącie. Chyba powinienem pobyć na razie z Jean. W moim towarzystwie chyba czuje się najlepiej. Nikogo innego oprócz mnie nie zna. Spojrzałem na Leona, który prowadził dziewczynę by się nie zgubiła wśród ludzi. Którą dziewczynę mam teraz wybrać? Pójść do Lilly, mojej przyjaciółki, która mi zawsze pomaga, czy iść do Jean, mojej byłej dziewczyny, która nikogo innego tu nie zna. Westchnąłem. W końcu to też moje życie. Ruszyłem w stronę kąta. Usiadłem na ziemi i oparłem plecy o ścianę.
-Chyba wolałeś ją w sukience, którą ja jej wybrałam- odezwała się Lilly. Spojrzałem na nią.
-Zabawna jesteś- odparłem z ironią.
Bardzo fajny rozdział! :D Cieszę się, że w miarę szybko dodałaś. Chyba coraz bardziej uwielbiam Twojego bloga! :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać następnego rozdziału.
----
http://dotavit-obdarzona.blogspot.com/
http://dotavit-obdarzona.blogspot.com/ Zapraszam, jest kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZostawiłaś u mnie link, więc jestem :) Opowiadanie bardzo mi się podoba. Lekko się czyta, a i historia jest oryginalna. Ciekawa jestem jak to się wszystko skończy. Mam już pewne podejrzenia, ale nie będę ich zdradzać. W końcu ty tu od tego jesteś. Mam nadzieję, że mnie zaskoczysz. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńTwój blog zostanie oceniony, jeśli pojawi się link do Miasta Krytyki. Póki co twoje zgłoszenie jest niezgodne z regulaminem.
OdpowiedzUsuńVanilia
Świetne. Strasznie mi się podoba.
OdpowiedzUsuń