21.02.2015

Rozdział 13

Nie spałem całą noc. Wciąż myślałem o Lily. Serce mnie bolało gdy w mojej głowie pojawiał się obraz dziewczyny i Drewa. Zacisnąłem pięści aż pobielały mi knykcie. Dorwę chłopaka i wtedy się rozliczymy.

Miałem dziwne wrażenie, że Leon czegoś ode mnie oczekuje, z resztą nie tylko on. Gy przechodziłem obok rebeliantów, zatrzymywali się i patrzyli na mnie jakby byli pewni, że coś zrobię. Powoli zaczęło mnie denerwować takie zachowanie. Nie lubiłem gdy ktoś ma tajemnice przy mnie.
Zatrzymałem się, łapiąc Leona za ramię, by zrobił to samo. Spojrzałem na niego gniewnie.
-Powiedz, o co tu chodzi- poleciłem, krzyżując ręce na piersi. Chłopak wypuścił głośno powietrze z płuc. Nastała cisza.
-Ukrywacie coś przede mną!- wykrzyknąłem, zezłoszczony. Leon pokręcił głową.
-Chodź.- powiedział ciągnąc mnie w stronę domku, w którym kiedyś mieszkał Drew.
Weszliśmy do środka. Zdziwiłem się widząc łóżko. To niesprawiedliwe, bo pozostali musieli spać na gołej ziemi.
-Potrzebujemy kogoś, kto nas poprowadzi, już Ci to mówiłem.- rzekł Leon. Przytaknąłem, a chłopak kontynuował. - Jednak osoba postawiła się Drewowi.
-To niech rządzi. Proste.- odparłem wsadzając dłonie do kieszeni. Chłopak uśmiechnął się.
-Od dziś ty tu mieszkasz.

Siedziałem na łóżku, wciąż nie mogąc w to uwierzyć. Zostałem wybrany na wodza. To wielkie wyróżnienie. Wiedziałem jednak, że nie będzie łatwo wygrać z Drewem. On ma większe doświadczenie, a ja wciąż się uczę.
-Jak się czujesz?- usłyszałem głos Miriam. Westchnąłem, klepiąc materac obok siebie. Dziewczyna podeszła niepewnie.
-Chyba nie powinnam. Drew nigdy nie pozwalał...
-Na szczęście nie jestem Drewem.- odparłem, uśmiechając się. Miriam usiadła obok mnie.
-Jeśli chcesz, Kevin może Cię nauczyć paru sztuczek.- powiedziała, ściskając materiał sukienki. Ująłem jej dłoń. Dziewczyna wzdrygnęła się, po chwili jednak splotła swoje palce z moimi.
-Dziękuję.- powiedziałem cicho.- Wierzysz we mnie, wspierasz, zawsze jesteś przy mnie.- dodałem. Miriam uśmiechnęła się.
-Od czego są przyjaciele?- rzekła. Ścisnąłem mocniej jej dłoń. Po chwili dziewczyna chwyciła skrawek mojej bluzki i uniosła ją, odsłaniając kawałek mojego brzucha. Zmarszczyłem brwi. Serce zabiło mi szybciej, gdy poczułem jej dotyk.
-Zdejmij- poleciła, ciągnąc moją koszulkę. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł miły dreszcz. Ściągnąłem bluzkę, tak jak kazała mi Miriam.
-Odwróć się- Powiedziała. Nie miałem pojęcia co ona zamierza. Usiadłem tyłem do niej. Dziewczyna delikatnie pogładziła mnie po karku.
-Dobrze się goi.- rzekła po chwili, a ja przekląłem w myślach. Ona chciała tylko sprawdzić moją ranę. Pragnąłem czyjeś bliskości. Gdzie jest Lily? Przestałem racjonalnie myśleć i pocałowałem Miriam. Z początku się nie sprzeciwiała, pewnie była w szoku. Po chwili odepchnęła mnie od siebie. Spojrzała na mnie ze strachem w oczach. Co ja zrobiłem?! Poczułem się głupio.
-Przepraszam.- Szepnąłem zakrywając twarz w dłoniach. Serce szalało mi w piersi. Podniosłem głowę i spostrzegłem, że Miriam już nie ma.
Ubrałem się prędko i wyszedłem na dwór. To co się przed chwilą stało, nie dawało mi spokoju. Dlaczego ją pocałowałem? Przecież jej nie kocham! Błagałem w myślach, by dziewczyna nie powiedziała tego Kevinowi. Czułem się tak podle. Nagle ujrzałem rude loczki. Miriam. Podbiegłem do niej i chwyciłem ją za ramiona.
-Puść!- powiedziała. Oczy się jej zaszkliły. Nie chciałem by przeze mnie płakała.
-Przepraszam za pocałunek, nie chciałem.- rzekłem.- To głupie wytłumaczenie, ale pomyślałem o Lily... Nie chcę być sam. Dodałem spuszczając głowę.
-Zapomnijmy.- odparła Miriam.

Wciąż miałem wrażenie, że dziewczyna mi nie wybaczyła, z resztą sam sobie nie wybaczyłem. Miriam unikała mnie, nie dziwiłem się jej. Byłem zły na siebie i na Drewa. Chłopak ukradł moją Lily! To wszystko jego wina. Najpierw Jean, teraz on rujnuje mi życie.
-Alex, mamy problem.- Z zamyśleń wyrwał mnie głos Leona. Wyszedłem z chłopakiem na dwór. Rebelianci zgromadzili się licznie. Wszyscy skierowali wzrok na mnie. Serce waliło mi głośno w piersi. Nie sądziłem, że bycie w centrum uwagi może być aż takie przerażające. Ujrzałem nagle pewnego chłopaka. Stał na środku i wyróżniał się od reszty.
-To posłaniec od Drewa.- Szepnął Leon. Zacisnąłem szczękę. Miałem wrażenie, że zęby zaraz mi się skruszą. Zachowałem jednak zimną krew. Podszedłem bliżej do posłańca. Nie widziałem się w roli "drącego się na całe gardło, wojowniczym głosem" wodza.
-Czego chce Drew?- Spytałem zatem cicho. Chłopak patrzył na mnie drwiąco. Zacisnąłem pięści powstrzymując się od tego, by mu nie przyłożyć.
-Masz się poddać.- Odparł głośno, tak by wszyscy go słyszeli. Przewróciłem oczami. Ja tu się staram by nasza rozmowa była dyskretna, a on wszystko psuje. Rebelianci zaczęli szeptać między sobą.
-Jesteś mało przekonujący.- Odparłem. Chłopak obrzucił mnie srogim spojrzeniem.
-Masz przyjść sam do Drewa, inaczej zapomnij o dziewczynie. - Rzekł. Poczułem jak napinają mi się wszystkie mięśnie. W ostatniej chwili Leon mnie złapał, inaczej uderzył bym posłańca.

-Drew ma Lily i zrobi jej krzywdę gdy tam nie pójdę!- Powiedziałem, krążąc po całym pokoju. Nie mogłem uwierzyć, że Leon przyjmuję te wiadomości tak spokojnie!
-A jak to podstęp?- Zapytał. Przystanąłem. Spojrzałem na chłopaka.
-Oni mają Lily!- Powtórzyłem.- Czy to do Ciebie nie przemawia?! Drew ma twoją siostrę! Nie wiem jak ty, ale mi na niej zależy!- Rzekłem gniewnie. Usiadłem ciężko na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Trwaliśmy chwilę w ciszy.
-Leon, zrozum.- Dodałem spokojniej.- Nie chcę by Lily stała się jakaś krzywda, a wiem, że Drew jest zdolny do wszystkiego.- Powiedziałem. Chłopak westchnął.
-A co z tobą?- Zapytał. Wzruszyłem ramionami. -Drew zapewne zaprzysiągł sobie zemstę na tobie. Myślisz, że jak tam do niego przyjdziesz to odda Ci Lily? Może jeszcze pozwoli Ci z nią wrócić i żyć dalej długo i szczęśliwie!? Alex, nie. To się nie uda. Czasem... Czasem trzeba umieć kogoś poświęcić.- Rzekł, a mnie zatkało. Zerwałem się z łóżka. Nie mogłem uwierzyć w to co on wygaduje!
-Czy ty siebie słyszysz?!- Krzyknąłem.- Poświęcisz własną siostrę? Ona jest niewinna! Jeśli tam nie pójdę Drew nas zaatakuje! Jakie mamy z nim szanse? Jeśli tam pójdę, zaoszczędzę tego wszystkim. Jak zauważyłeś, czasem trzeba umieć kogoś poświęcić.- Powiedziałem. Leon spojrzał na mnie, kręcąc głową.
-To szaleństwo.- Szepnął. Nie odpowiedziałem.

Bałem się jak cholera. Gdy tylko opuściłem teren rebeliantów, uszła ze mnie cała śmiałość i odwaga. Zacząłem drżeć. Czy jestem gotowy na cierpienie i tortury, które zada mi Drew? Jestem pewien, że nie uda mi się wrócić z Lily do domu, ale przynajmniej ona będzie bezpieczna.
Na myśl o Lily zrobiło mi się ciepło na sercu. Tak dawno jej nie widziałem. Tęskniłem za nią. Pragnąłem znów ją ujrzeć, przytulić, pocałować. Czas spędzony bez niej jest zmarnowany. Czy ona jednak czuje do mnie to samo, co ja do niej? Chciała przerwy. Przez ten miesiąc mogło się dużo wydarzyć. Nie zniosę odrzucenia od jej strony.
Nagle usłyszałem jakieś odgłosy. Ktoś wyskoczył zza drzew. Poznałem posłańca Drewa, było z nim jeszcze kilkoro chłopaków. Bez trudu pochwycili mnie. Nie broniłem się, co by to dało? Ich jest pięciu, a ja sam, jeden. Tylko bym niepotrzebnie oberwał.
Zaprowadzili mnie w dziwne miejsce. Przede mną stała wielka klatka. Musieli ją budować kilka dni. Dalej stały prowizoryczne domy. Widziałem w mniejszych klatkach psy, a nawet wilka. Zwierzęta warczały na mnie. Próbowałem nie okazywać strachu. Po chwili dołączyło do nas więcej ludzi. Byli to przeważnie silni chłopcy, starsi ode mnie.
-Alex!- Usłyszałem głos, po którym krew zaczęła mi szybciej płynąć w żyłach. Przede mną stanął Drew. -Kopę lat!- Powiedział klepiąc mnie po ramieniu. Mięśnie napięły mi się pod jego dotykiem. Chłopak to zauważył.
-Co ja widzę. W końcu wyglądasz na silnego.- Powiedział. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mówił przyjaźnie. Ja jednak wiedziałem jakie ma zamiary.
-Przyszedłem tu, wypuść Lily.- Powiedziałem. Drew westchnął. Objął mnie ramieniem i zaczął gdzieś prowadzić.
-Pewnie chcesz się z nią spotkać? Nieprawdaż? - Spytał. Wciąż miał przyjazny wyraz twarzy, co zaczynało mnie denerwować.- Chcę Ci tylko powiedzieć, że... Och, to taka delikatna sprawa.- Rzekł. Zaczynałem wychodzić z siebie. Albo zacznie mówić normalnie, albo nie ręczę za siebie.
-Mów!- Poleciłem gniewnie. Drew uniósł ręce do góry w obronnym geście.
-Spokojnie. Chciałem jakoś subtelnie do tego podejść, ale skoro nie chcesz to proszę bardzo. - Chłopak stanął na przeciw mnie. -Lily Cię zdradziła.- Powiedział. Miałem ochotę się zaśmiać, ale nie zrobiłem tego. Drew wyglądał na smutnego i współczującego. Poklepał mnie delikatnie, prawie, że przyjacielsko, po ramieniu.
-Auć, pewnie zabolało.- Rzekł. Nie wierzyłem w to, jednak się bałem. Lily mnie zdradziła? Nie, to nie może być prawda, Drew kłamie, bez dwóch zdań.
-Zakończ te swoje gierki.- Powiedziałem ostro. Myślałem, że chłopak w końcu pokażę swoją prawdziwą twarz. On jednak wciąż zachowywał się jakbyśmy byli przyjaciółmi.
-Wiem, że to dla Ciebie szok. Żeby publicznie zdradzić chłopaka? Nie znałem Lily z tej strony.- Rzekł. zacisnąłem usta w wąską linię.
-Gdzie ona jest? Chcę z nią porozmawiać.- Powiedziałem. O dziwno Drew kiwnął głową.
-Jasne. To normalne, że chcesz wyjaśnień. Proszę bardzo, nie zatrzymuję Cię. Chodź zaprowadzę Cię do niej.- Odparł idąc w kierunku ostatniego, największego, kamiennego domku.

2 komentarze:

  1. Co to ma być, co? Nic nie wyjaśniłaś, i na dodatek jeszcze bardziej poplątałaś! ;)
    Ja chcę już następny! Ja bym już chciała wiedzieć o co chodzi z tą jej zdradą! Przecież ona by tego nie zzrobił! Kurde no...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest coraz ciekawiej! :3
    Świetne. :3
    Miejmy nadzieję, że Lily gra przed Drewem. ;-;

    OdpowiedzUsuń