21.05.2015

Rozdział 18

-Alex! - Lily, jęknęła, podpierając się łokciami. Zacisnęła usta, patrząc na mnie. W jej oczach widziałem ból.
-Co się dzieje? - spytałem niepewnie. Dziewczyna zeszła ze mnie, siadając obok. Wyciągnęła nogę, kładąc ją na moich kolanach. Spod bandaża wypływała ciemna krew. Jej skóra napuchła i zrobiła się fioletowo-bordowa. Zdjąłem jej delikatnie opatrunek.
-Dlaczego krwawię? - spytała. Widziałem, że cierpi, tak bardzo chciałem jej teraz pomóc.
Podniosłem się i podszedłem do komody. Wyciągnąłem z niej czystą koszulkę, którą założyłem. Z szuflady wyjąłem nowy bandaż.
-Nie marnuj tego - jęknęła Lily. Po jej policzku spłynęły łzy. - Amputuj mi nogę - rzekła, kładąc się i zakrywając twarz dłońmi. Pokręciłem głową, znajdując obok niej. Co ona wygadywała? Nie skrzywdzę jej przecież!
Usiadłem obok niej, wsadzając dłoń pod jej udo. Czułem jak dziewczyna napina mięśnie. Starałem się być delikatny. Przemyłem wodą jej babrzącą się ranę i okręciłem bandażem.
-I na co to? Nie pomoże przecież - odezwała się Lily. Spojrzałem na nią. Czy ona się już poddała? Nie pozwolę by straciła nogę! -Alex, błagam Cię, skończ moje cierpienie - zapłakała. Opatrunek, który przed chwila jej założyłem cały nasiąknął krwią. Zagryzłem wargę.
-Ten pies był chyba chory. Może miał wściekliznę? Sam widziałeś jak wyglądał, nie jadł od iluś dni, miał zapewne robaki i pchły... Już mi nic nie pomoże - rzekła Lily.
-Przestań, proszę ciebie - poleciłem, ujmując jej dłonią. Ucałowałem jej knykcie. - Pójdę po kogoś, poczekaj - dodałem, wychodząc pospiesznie z budynku. Jak na złość, zaczęło padać. W parę sekund stałem się cały mokry. Ludzie zaczęli uciekać do schronu.
-Leon! - zawołałem, widząc brata Lily. Chłopak odwrócił się, idąc w moją stronę.
-Co się dzieje? - spytał. Chwyciłem go za łokieć, prowadząc do mojego domku. Zanim weszliśmy do środka, dało się słyszeć pojękiwanie Lily.
-Naprawdę nie ma tu nikogo, kto jest w stanie pomóc? - zapytałem. Leon spojrzał współczująco na swoją siostrę, która zwijała się z bólu. Bandaż był już zbyteczny, bo i tak nie tamował krwi, która zaczęła brudzić łóżko. Widziałem jak napinają mu się mięśnie i jak zaciska mocno szczękę. Miałem wrażenie, że słyszę jak zgrzytają mu zęby. Po chwili wypuścił w płuc powietrze i spojrzał na mnie.
-Alex, tylko ty możesz jej pomóc - szepnął. Zmarszczyłem brwi. Co on mówił? Nie byłem lekarzem, nawet się odrobinę na tym nie znałem. Potrafiłem jedynie nakleić sobie plasterek i przeczytać nazwę na opakowaniu lekarstw. Lily chyba zrozumiała, o co chodziło jej bratu, bo ujęła mocno moją dłoń, ściskając boleśnie mi palce.
-Nie możesz tam wrócić, nie zostawiaj mnie - poleciła, ocierając wolną dłonią łzy z policzków. Uklęknąłem przed nią, patrząc w jej oczy, przepełnione bólem. Nie potrafiłem wytrzymać jej cierpienia. Oparłem swoje czoło o niej. Jej nierówny oddech otulił moją twarz.
-Kocham Cię Lily - szepnąłem. - Kocham Cię całą i nie pozwolę byś straciła tę cholerną nogę. Uratuję Cię - dodałem. Dziewczyna przyciągnęła moją twarz do swojej. Nasze wargi zderzyły się w niefortunnym pocałunku.

-Zajmij się nią i nie pozwól na to, by ktoś amputował jej tą nogę - powiedziałem, zakładając bluzę z kapturem. Leon skrzyżował ręce na piersi. Wiedziałem, że się obawiał o swoją siostrę. -Zastąpisz mnie przez ten czas - dodałem, kładąc mu dłoń na ramieniu. Uśmiechnąłem się niepewnie.
-Będzie dobrze, wierzymy w ciebie - rzekł chłopak. Uścisnęliśmy się, po czym ruszyłem w drogę.
Biegłem szybko, nie zważając na błoto i kałuże. Obryzgałem sobie spodnie. Miałem plan - chciałem zdobyć antybiotyk.
Była dwunasta w nocy. Żaden samochód nie jechał już po ulicy. Stałem za latarnią, rozglądając się uważnie. Musiałem mieć pewność, że nikt nie nie zobaczy.
Przebiegłem prędko przez ulicę i stanąłem przed wielkim domem. Westchnąłem cicho, po czym zacząłem się wspinać po drzewie. Musiałem się dostać do okna na piętrze. Poszło mi to dość sprawnie. Parapet nie znajdował się daleko, był jednak wąski i łatwo z niego spać. Policzyłem do pięciu i skoczyłem. Udało mi się, chwycił się rynny i jej nie urwać. Oprócz tego, że pozbijałem sobie kolana i łokcie to byłem cały. Zajrzałem do środka. Wszędzie panowała ciemność. Z łatwością otworzyłem okno i wskoczyłem do pokoju. Zrobiłem to chyba zbyt głośno.
-Boże! Złodziej! - usłyszałem damski pisk. Odwróciłem się w stronę łóżka, na którym leżała Jean. Pochwyciłem ją, zakrywając dłonią usta, by nie krzyczała. Wierciła się przez chwilę, próbując się uspokoić. Chyba mnie nie poznała.
-Cii... Jean, proszę, uspokój się. To ja. Alex - zdjąłem kaptur i zapaliłem małą lampeczkę, stojącą na komodzie. Dziewczyna przestała się szarpać. Spojrzała na mnie, nie mogąc w to uwierzyć. Sięgnęła dłonią do mojego zarośniętego policzka.
-Co tu robisz? - spytała szeptem. Westchnąłem cicho.
-Potrzebuję lekarstwa. Nie wiedziałem, do kogo mogę się zwrócić o pomoc - rzekłem. Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Policja Cię znów szuka - powiedziała. Kiwnąłem głową. -Wróciłeś do nich? Dlaczego?  - spytała po chwili.
-Nie pasuję tu. Odnalazłem tam miejsce dla siebie - odpowiedziałem. Jean spuściła głowę.
-To przez dziewczynę? - zapytała. Nie odpowiedziałem. Sam nie byłem pewien. Lily z pewnością bardzo mi pomogła. Z początku jej nie lubiłem, ale po jakimś czasie nawiązała się między nami pewna więź, której nie chcę zrywać.
-Dasz mi jakieś lekarstwa? - zmieniłem temat. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno.
-Tak.

Serce waliło mi jak szalone. Błagałem by nie okazało się za późno. A jak Lily będzie tak zdeterminowana by sama sobie obciąć nogę? Pokręciłem głową, biegnąc dalej. Przy piersi trzymałem antybiotyk od Jean.
Wbiegłem jak szalony do domku. Widziałem zarys czyjejś sylwetki w łóżku. Lily. Podszedłem cicho. Nie miałem serca jej budzić, jednak musiałem podać jej antybiotyk. Szarpnąłem ją delikatnie za ramię. Dziewczyna otworzyła oczy, rozglądając się.
-To ja - szepnąłem, odnajdując jej dłoń. Lily mruknęła coś. Odkryłem ją, chcąc posmarować jej ranę maścią. Dziewczyna szarpnęła się lekko, wyczuwając mój dotyk. Starałem się robić to bardzo subtelnie.
-Ał! - krzyknęła, gdy przejechałem palcem po jej ranie. Musiałem jakoś to zrobić.
-Przykro mi, trochę pokrzyczysz - rzekłem, wcierając w jej skórę lek. Lily zapłakała. Wbiła paznokcie w moje udo, chcąc bym przestał. Nie reagowałem na to. Słyszałem przekleństwa z jej ust. Wyzywała mnie, błagała bym przestał. Robiłem to jednak tylko i wyłącznie dla jej dobra.


4 komentarze:

  1. Świetne! :3
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo kochana! :3
    Rozdział baaardzo mi się podobał! Takie poświęcenie ze strony Alexa, no... Ale czego nie zrobi się w imię miłości? Cieszę się, że nikt go w czasie drogi nie złapał. No bo byłoby baaardzo źle :/
    Mam ogromną nadzieję, że Lily nic nie będzie. No bo ja bym nie chciała, by straciła nogę. Proszę. Nie rób tego jej (:
    Czekam kochana na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
    PS Zapraszam serdecznie do mnie ^.^
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww *.* Jaki cudowny! Kolejny raz piszę, że masz talent, fabuła wciąga i masz świetne pomysły, umiesz wszystko ubrać w słowa tak aby każdy mógł cobie coś wyobrazić. Czekam, czekam i czekam na następny rozdział! Mam nadzieję, że nas nie porzuciłaś! Pisz szybciutko! ♥

    http://life-is-brutal-now.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, przeczytałam całego twojego bloga i jest super! Świetnie piszesz, czekam na kolejny rozdział :)
    Skrzydlo-kruka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń